mecz nr 69 (387), 9 listopada 2014
godzina 8:00, 45+45 min.
pochmurno, temp. 8°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
dywan, 50 m x 30 m
mokra nawierzchnia
Sześćdziesiąty dziewiąty mecz sezonu stał pod znakiem powrotów. Po ośmiomiesięcznej przerwie na boisku pojawił się w końcu Motys, który miał na głowie dużo różnych spraw, a poza tym leczył kontuzję trzeszczki w stopie. Czekały na niego koszulki Lawy, które zamówił na początku roku. Do rozgrywek po kilku miesiącach przerwy wrócił również Baba, który wakacje spędził na rowerowej wycieczce do Grecji i spowrotem. Po przebyciu 6500 kilometrów zawodnik musiał odpocząć przed ponownym dołączeniem do kolegów z Lawy.
O ile jednak powrotu Motysa i Baby można się było spodziewać, o tyle pojawienie się na boisku Usula było dla większości graczy ogromnym zaskoczeniem. Zawodnik pauzował od połowy czerwca, kiedy to podczas meczu Lawy doznał skomplikowanej kontuzji. Rehabilitacja uszkodzonego kolana będzie trwała jeszcze bardzo długo, jednak były lider tegorocznego rankingu postanowił sprawdzić, czy jest już gotowy do podejmowania większych wyzwań. Przybył na mecz w ortezie i potężnym ochraniaczu, a organizator rozrywek ocenił potencjał rekonwalescenta na 10% jego możliwości sprzed kontuzji, co było dość istotne przy ustalaniu składów drużyn. Z tego powodu, co zdarza się niezmiernie rzadko, w przewadze liczebnej zagrał np. Stefan, którego zwykle trzeba liczyć za dwóch. Odkąd jednak do Lawy dołączył Norbert, Hołek ma nieco ułatwione zadanie, bo układanie składów rozpoczyna od obsadzenia w przeciwnych drużynach ubiegłorocznego mistrza (Stefana) oraz właśnie Norberta, którego niektórzy nazywają „podającym Stefanem”, a nawet „biegającym Nowakiem”.
Tym razem Norbert musiał grać w drużynie liczebnie osłabionej, ale do pomocy miał głodnych bramek i asyst Legiego oraz Niezielana, którzy walczą o brązowy medal. Bardzo przyzwoicie wspierali ich Hołek oraz Wojtek, który przez ostatni miesiąc leczył naciągnięty mięsień uda. U czerwonych skład był usposobiony nieco mniej ofensywnie, ale solidna obrona i fantazyjne kontrataki pozwalały skutecznie powstrzymywać napór rywali. Stefana dobrze uzupełniali Kobson i Nacho – całe trio wyprowadziło czerwonych na trzybramkowe prowadzenie po godzinie gry, a zieloni dostrzegli, że wraz z ubytkiem ich sił gasną ich nadzieje na odniesienie zwycięstwa. Zwątpienie było jednak tylko chwilowe. Legee, Niezielan i Norbert rzucili się bowiem do szaleńczych ataków, które przyniosły im serię ośmiu kolejnych trafień. Po tak bolesnych i szybkich ciosach czerwoni już się nie podnieśli, dzięki czemu w końcówce zieloni mogli zagrać już na względnym luzie, bowiem kontrolowali sytuację na boisku. Na pochwałę zasługuje brak kalkulacji przez Legiego, który skrzętnie wykorzystywał dobre podania Norberta, choć ten drugi jest najgroźniejszym rywalem pierwszego w walce o trofeum za średnią asyst.