Pięćdziesiąty trzeci mecz sezonu stał pod znakiem powrotów. Do organizacji spotkań powrócił Hołek (poprzednio zastępował go Uoles), natomiast aż czterech graczy zagrało po dłuższych przerwach. Kadłub, Misaki i Mikuś pauzowali przez miesiąc, Legee nie występował w Lawie od dziesięciu tygodni. Hołek oparł skład czerwonych na tak zwanej „piątce Spidera”, czyli zawodnikach bezpośrednio lub pośrednio powołanych przez jednego gracza, który co ciekawe w Lawie już prawie nie występuje, ale pozostawił po sobie imponujące dziedzictwo. Z kolei drużyna zielonych została zbudowana wokół starych latoligowych wyjadaczy.

Koncepcja ta okazała się zadziwiająco trafna, bowiem mecz był bardzo zacięty. Obie drużyny prezentowały nieco inne style - czerwoni rozgrywali krótko i szybko, zieloni chętniej korzystali z długich prostopadłych podań. W meczu sprawdzały się oba warianty taktyczne, po pierwszych dwóch kwadransach był remis. Czerwonym rozregulowały się jednak później celowniki - największe problemy z wstrzeleniem się w światło bramki miał Legee, który posyłał sporo piłek daleko od metalowych elementów bramki zielonych. Ci grali nieco bardziej topornie, ale byli nieco bardziej skuteczni, dzięki czemu na przerwę schodzili z dwubramkowym prowadzeniem.

Po zamianie stron czerwoni potrzebowali zaledwie kilkunastu sekund na strzelenie gola kontaktowego, ale prowadzenie zielonych powiększył Hołek, który skradł asystę Niezielanowi, dobił bowiem pewnie zmierzającą do bramki piłkę bitą przez Andrewa. Czerwoni jednak nie odpuszczali, snajperski nos Legiego odetkał się i jego drużyna wciąż była w grze. Potem jednak spadło na nią kilka ciosów w wykonaniu graczy, którzy do tej pory raczej w ataku nie błyszczeli. Uoles zrobił użytek ze swojej lewej nogi, Mikuś uderzył po ziemi w kierunku długiego słupka (wcześniejsze próby trafienia w okienko były nieudane), a Hołek piętką wbił do bramki piłkę rzuconą mu z autu. W ten nietypowy sposób dał się zaskoczyć Kuba, który chwilę wcześniej popisał się dwoma świetnymi golkiperskimi paradami. Czerwoni ustępowali rywalom w tej części meczu, bo zbyt często tracili piłkę. Wzięli się jednak w garść i dwukrotnie skarcili zielonych, pokazując, że wciąż aspirują do wygranej. Wydawało się, że gol Uolesa wyjaśni kwestię zwycięstwa, ale przegrywający zespół walczył do końca. Legee trzykrotnie wykończył zespołowe akcje kolegów i doprowadził do remisu.

Przebieg serii rzutów karnych był równie emocjonujący co mecz. Zieloni zaczęli lepiej, bo pomylił się Stefan, ale potem jego koledzy trafili już wszystko. A Kobson obronił strzały Uolesa i Andrewa, dzięki czemu to czerwoni ostatecznie sięgneli po zwycięstwo.

Zobacz statystyki po tym meczu