mecz nr 49, 20 listopada 2011
godzina 8:00, 46+46 min.
pochmurno, temp. 3°C
III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3
boisko A, sztuczna trawa, 60 m x 40 m
sucha nawierzchnia
Po trwającym od ponad miesiąca dość regularnym spadku frekwencji w końcu nadeszło przełamanie - w czterdziestym dziewiątym meczu sezonu wystąpiło aż 15 osób. Hołek postanowił zrzucić odpowiedzialność za składy na Andrewa i Grzesia, najwyżej notowanych w tegorocznym rankingu zawodników obecnych na boisku. Wybrane zestawienia wydawały się dość równe.
Początek należał do grających w osłabieniu liczebnym czerwonych. Pierwsi strzelili gola, a potem powiększyli swoją przewagę. Wydawało się, że zieloni nie będą mieć w tym meczu nic do powiedzenia, ale przegrywający zespół uporządkował swoją grę i z każdą minutą ją doskonalił. Efektem tego było siedem strzelonych z rzędu bramek - cztery przed przerwą i trzy krótko po rozpoczęciu drugiej połowy. Defensywa czerwonych była bezsilna wobec koronkowych akcji rywali, którzy bardzo często grali na jeden kontakt i wykorzystywali swoją przewagę liczebną do angażowania w atak jak największej liczby zawodników.
Czerwoni mieli problemy ze skutecznością, bramkarze rywali też nie ułatwiali im życia. Jedynie Hołek "popisał się" na bramce nieudolną interwencją i wpuścił do siatki piłkę właściwie podawaną, a nie uderzaną przez Kołodzieja. O wiele ładniejsze trafienie zaliczył Kadłub, który w sobie tylko znany sposób umieścił futbolówkę między słupkami bramki zielonych po wysokoku i kilkumetrowym locie. Zdobywca gola z radości wspiął się na ogrodzenie obiektu!
W końcówce czerwoni mieli jeszcze teoretyczne szanse na odrobienie strat, ale rzucenie wszystkich sił do ataku skończyło się kilkukrotnym skarceniem przez przeciwników. Zabójcze kontry zielonych były ich popisówką w tym meczu. Mikuś szalał na lewym skrzydle, Grzesiu czarował na środku, z tyłu zaś solidnie grali defensorzy, którzy po chaotycznym występie w pierwszych minutach w ostatnich chwilach spotkania byli nie do pokonania.