mecz nr 42 (360), 8 czerwca 2014
godzina 10:00, 30+30 min.
słonecznie, temp. 29°C
Szkoła Podstawowa nr 264, ul. Siemieńskiego 19
sportflex, 40 m x 25 m
sucha nawierzchnia
Duża frekwencja w porannym meczu dała nadzieję na to, że o godzinie 10.00 zawodnicy Lawy przeniosą się na mniejsze boisko przy ul. Siemieńskiego, by rozegrać kolejne spotkanie. Na taki występ zdecydowało się ośmiu graczy i na dodatek okazało się, że każda drużyna z poprzedniego meczu ma tyle samo przedstawicieli – zdecydowano się więc rozegrać rewanż.
Ozdobą pierwszych minut meczu był efektowny gol Hołka, który przyjął piłkę w powietrzu i nie pozwalając jej opaść, przerzucił ją tyłem do bramki nad niespodziewającym się takiego zagrania Kobsonem. Poza tą bramką Hołek już nic ciekawego w tym meczu nie pokazał, popisywali się za to jego koledzy, zarówno z własnej drużyny, jak i z przeciwnej. Mecz nie miał zbyt dużego tempa, ponieważ zawodnikom przyszło grać w największym w tym roku upale, dodatkowo potęgowanym przez nagrzewającą się nawierzchnię boiska z tworzywa sztucznego. Tak niesprzyjające warunki nie przeszkodziły jednak żonie Usula w dzielnym pstrykaniu zawodnikom zdjęć i uwiecznianiu ich postępującej agonii. Krzychu, po zainwestowaniu większości sił w działania defensywne w poprzednim spotkaniu, słaniał się na nogach. Z każdą minutą słabł również Usul, a Kadłub miał problemy ze wstrzeleniem się w bramkę przeciwników. Ci znosili wysoką temperaturę nieco lepiej od zielonych i postawili na współpracę – wymieniali mnóstwo podań, a na strzały decydowali się dopiero wtedy, gdy mieli pewność, że piłka wpadnie do bramki. Dobry wynik w pierwszej połowie zawdzięczali nietypowej zamianie ról Stefana z Kobsonem – ten pierwszy sporo podawał, ten drugi skupiał się na zdobywaniu goli. Obu ambitnie wspomagali Zięciu i Kucharz – szczególnie ten drugi pokazał, że gdy graczowi nie brakuje determinacji, wiek nie ma znaczenia. Czerwoni bardzo bowiem chcieli odgryźć się zielonym za wysoką porażkę w pierwszym spotkaniu.
Na kwadrans przed końcem meczu zieloni nawiązali jednak bramkowy kontakt z rywalami, ci poczuli więc, że ich zwycięstwo jest zagrożone. Serią kilku trafień z rzędu załatwili sobie zwycięstwo – zieloni strzelali zbyt niecelnie, by odrobić straty i nie mieli sił na walkę w defensywie, choć spotkanie zakończyli z honorem, zdobywając gola dającego im dwucyfrowy wynik.