mecz nr 46, 6 listopada 2011
godzina 8:00, 45+45 min.
słonecznie, temp. 5°C
III Ogród Jordanowski, ul. Wawelska 3
boisko A, sztuczna trawa, 60 m x 40 m
sucha nawierzchnia
Rotacja w Lawie nie przestaje zaskakiwać organizatora rozgrywek. Z dziesięciu uczestników poprzedniego spotkania tylko dwóch pojawiło się w pierwszą niedzielę listopada na boisku przy Wawelskiej. A i tak w meczu wystąpiła większa liczba graczy niż tydzień wcześniej, mimo że nieco się oziębiło. Szkoda tylko, że na spotkanie nie przybył Serwus, który choć deklarował chęć występu, na boisko nie zawitał. Przez to konieczne było przemeblowanie ustawionych pod parzystą liczbę graczy składów. I choć zieloni nieco narzekali na swój los grania w osłabieniu, czerwoni nie dali się przekonać, że zestawienia są nierówne.
Spotkanie rozpoczęło się od zaskakującej bramki Hołka, który już w dwudziestej sekundzie meczu dał prowadzenie swojej drużynie mocnym strzałem z czuba. Chwilę później Kadłub podwyższył wynik i można było odnieść wrażenie, że zieloni rzeczywiście mogą nie mieć szans w tym starciu. Asystujący przy obu poprzednich bramkach Kamilo postanowił jednak dać nadzieję rywalom i po drośrodkowaniu Niezielana w ekwilibrystyczny sposób wbił piłkę do własnej bramki. Czerwonych głupio stracona bramka nie podłamała i bez problemu znów dołożyli rywalom, ale i zieloni z minuty na minutę rozkręcali swą grę i po dwóch kwadransach zdołali wyrównać. Bramki zdobywali najczęściej Grzesiu i Niezielan, którzy wobec osłabienia liczebnego swojej drużyny brali na siebie największą odpowiedzialność za prowadzenie gry. W drużynie czerwonych takich indywidualności brakowało, ale kluczem do sukcesu miała być gra zespołowa i wykorzystanie przewagi liczebnej. Obie drużyny w pełni wykorzystywały swoje atuty i na przerwę schodziły z dość równymi szansami na zwycięstwo.
Tuż po gwizdku wznawiającym mecz Mikuś zauważył, że Zięciu nie zajął dobrej pozycji między słupkami. Zawodnik czerwonych w pięknym stylu przerzucił więc piłkę nad bramkarzem rywali z ponad 30 metrów. Ta sytuacja, kłótnia Grzesia z Niezielanem, nieskuteczność zielonych w sytuacjach sam na sam oraz nagła zwyżka strzeleckiej formy Uolesa i asystenckiej formy Kadłuba spowodowały, że czerwoni w końcówce pewnie sięgneli po zwycięstwo. Choć przy stanie 8:10 Grzesiu zachęcał kolegów do wysiłku z nadzieją na zmianę wyniku, zieloni byli już zbyt zmęczeni, by odwrócić losy meczu.