mecz nr 19 (337), 16 marca 2014
godzina 8:00, 42+42 min.
pochmurno, temp. 4°C
Orlik w Parku Polińskiego, ul. Szaserów 123
sztuczna trawa, 60 m x 32 m
mokra nawierzchnia
Pogoda w trzeci weekend marca sprawiła wielu zawodnikom Lawy niemiłą niespodziankę - po słonecznym i ciepłym tygodniu w Warszawie zrobiło się wietrznie, deszczowo, zimno i ponuro. Udział w spotkaniu zapowiedziało jednak dokładnie tyle samo osób ile tydzień wcześniej. I dokładnie tak jak wtedy, w ostatniej chwili wycofał się Heniek, którego los nosi nocami w oddalone od Warszawy miejsca, z których nie sposób dotrzeć na boisku przy Szaserów.
Hołek poczuł się chyba bardzo mocny, ponieważ zaproponował składy, które nie przypadłby do gustu jego drużynie - zieloni obawiali się swojej niemocy. W ostatniej chwili koszulkami zamienili się więc Jacob i Kucharz. Korekta ta była ze wszech miar słuszna, bowiem przebieg spotkania pokazał, iż duet Stefan/Andrzej to w tej chwili jedna z najgroźniejszych par w lidze i niełatwo tej dwójce stawić opór. Początek meczu nie zapowiadał jednak takich kłopotów zielonych. Przez pierwsze dziesięć minut ostrzeliwali bramkę rywali na wiele sposobów, jednak piłka jak zaczarowana odbijała się od słupków lub nóg przeciwników i za nic nie chciała wpaść do siatki. Niewykorzystanie tylu sytuacji w końcu się zemściło, a katem zielonych okazał się Spider, który wyprowadził czerwonych na prowadzenie. Zawodnik ten zagrał zresztą świetną połowę i walnie przyczynił się do powiększenia przewagi swojej drużyny.
W drugiej połowie zieloni próbowali nawiązać walkę i przez chwilę grali na podobnym poziomie, co rywale, jednak w końcu nadszedł okres ich katastrofalnej gry w defensywie i czerwoni przez pięć kolejnych minut niemal każdą swoją akcję kończyli golem. Dziewięciobramkowej straty nikt jeszcze w Lawie nie odrobił, więc zieloni przestali już wierzyć w zwycięstwo i skupili się na osiągnięciu dwucyfrowego wyniku. Cel ten został osiągnięty, a czerwoni pewnie wygrali.
Ciekawostką były dwa rzuty karne podyktowane dla obu zespołów. Najpierw nieprzepisowego zagrania ręką przez Kucharza dopatrzył się Hołek, który na siebie wziął odpowiedzialność za jedenastkę i nie zmarnował szansy już po raz ósmy w tym sezonie. Chwilę później w rękę w polu karnym zielonych został nabity Jacob i do piłki podszedł… Kucharz, który postanowił zrehabilitować się za gola, który padł po jego wymachiwaniu górnymi kończynami. Również i jego pewność siebie dała jego drużynie gola. W meczu pachniało również i trzecią jedenastką, tym razem za faul na Andrzeju, ale zawodnik uznał, że jest już za stary na przewracanie się w polu karnym i domaganie się kary za przewinienie rywala.